Lubań. Jesień w pełni. Wracając z rodzinnej sesji zdjęciowej z Parku na Kamiennej Górze bez namysłu pomyślałam, że muszę wykorzystać dzisiejszą złotą godzinę i ustrzelić jeszcze kilka zdjęć miasta w tych ciepłych barwach.
I powiem, Wam, że w fotografii – przynajmniej tej mojej, jest takie coś, jak sympatia, lubienie – im bardziej, coś, kogoś lubisz, cieszysz się na zdjęcia które masz wykonać, tym więcej one – te zdjęcia, oddają twoich emocji.
Ja uwielbiam Lubań! Zwyczajnie uwielbiam to miasto. I to nie jest tak, że w życiu żyłam w 2 miastach w Polsce i we Wrocławiu raz byłam na kawie w niedzielę. W paru miejscach już mieszkałam, żyłam, więc mam porównanie.
Lubań to takie miasto, które ma serce. Tym sercem są ludzie – otwarci, serdeczni, uśmiechnięci. To oni nadają rytm temu miastu, nadają kolorów, smaków i zapachów.
Lubań to takie miasto gdzie wracając z jesiennej sesji miasta, robiąc ostatnie ujęcie – dokładnie to, które widźcie na górze strony, odwracasz się i widzisz idącego dziadka. Idącego to zbyt mocno powiedziane, on posuwa się delikatnie do przodu o dwóch kulach. Uśmiecha się do mnie i pyta czy mam papierosa. Z prawdziwym żalem odpowiadam, że nie mam – bo gdybym miała, bym dała. Ale kątem oka (tak, mam kąt oka) dostrzegam wspaniałą jakość skóry na twarzy Szanownego Pana i pytam, czy on pali bo nie wygląda na palacza. Mówi, że pali od kilkudziesięciu lat, a jakość skóry zawdzięcza temu, że oddał w swoim życiu prawie 200 litrów krwi. I opowiada mi o swoim życiu. Stoimy tak z kwadrans. Kończąc pytam, czy mogłabym prosić Pana o numer telefonu i swoje dane, że postaram się pomóc, coś zrobić. Pan mówi jak się nazywa, że nie ma telefonu, ale podaje adres, nawet kod do domofonu, mówi które piętro i że jak przyjdę kiedyś a jego nie będzie to żona będzie to, żebym poczekała.
Jak sądzę ten Pan to jeden z cichych bohaterów Lubania. Jego krew uratowała z pewnością życie kilkudziesięciu ludziom. Teraz on potrzebuje pomocy – choć o nią nie prosił, poprosił mnie tylko o papierosa. Ale między słowami powiedział, że czeka właśnie na operację wymiany biodra (endoprotezę stawu biodrowego), i że ma termin za 1,5 roku a ma już 71 lat i dla niego każdy dzień jest ważny. Mówił też, że dzwonił nawet do Ministerstwa Zdrowia zapytać czy nie dałoby rady szybciej – bo każdy dzień jest ważny. Zatem nie siedzi na kanapie i marudzi a walczy o swoje lepsze jutro, ledwo co chodząc. Oczywiście został odprawiony z kwitkiem.
Lubanianie Wy wiecie o kim piszę prawda?
I tu ja mam prośbę do Was. Znacie kogoś kto mógłby pomóc? Kogoś kto ma taką moc, że zadzwoni do Dyrektora odpowiedniego szpitala i powie, „Stary.. facet uratował kilkadziesiąt żyć ludzkich swoją własną krwią, trzeba mu przyspieszyć zabieg, bo każdy dzień jest ważny dla 71 latka”. Tu nie trzeba zbierać kasy, tu trzeba wykonać ze dwa telefony ludzi, którzy mają moc, do ludzi którzy mogą działać. Ja nie znam takich ludzi dlatego proszę Was o pomoc.
Jeśli macie takiego wujka, dziadka, tatę, czy mamę lub sami jesteście „dobrym wujkiem” i macie tą moc i Wasze 2 telefony pozwolą komuś cieszyć się życiem na ostatniej prostej – to napiszcie do mnie lub zadzwońcie. Powiem Wam jak nazywa się ten Pan ale i bez tego pewnie wiecie o kogo chodzi.
Pomożecie?
Lubań miasto kolorów. W tym mieście ludzie mają kolorową duszę:) Zawsze, kiedy ktoś zupełny nowy w mieście ma tą szansę pobyć w nim odrobinę dłużej odkrywa, że ludzie są tutaj jacyś milsi. Że w Lubaniu to jak w domu:)
Piękny ten nasz Lubań! Piękny, bo ma wspaniałe serce 🙂